
O rany boskie, święte. Moja matka w szpitalu. Nie ta rodzicielka, ta prawdziwa, babcia. Miała mieć wylew. Tylko odwodniona. Moje życie, żyjesz. Nie mogłem spać, tej nocy. Nie przyszłaś do mnie. Nie nawiedziłaś, najdroższa z najdroższych. Gdybyś miała odejść, przyszłabyś w pełni swojej, moja najbardziej z najbardziej kobieto. Powiedziałaś by niewiasto. Jak Cię widziałem, mając osiemnaście lat. Gdyś tak skoczyła i leciała ku mnie, jakbym to nie ja osiągał dorosłość, tylko Ty. Piękność moja. Tatarko z zielono-brązowymi oczami. Nie siwa, lecz rudo-blond. Silna i mocna, nie słaba, leżąca, bo nie ma nad Tobą kto zakląć. Wstawaj i idź. Ugotowałbym Ci obiad. Ty byś wstała, ja podał bym Ci, co chciałaś, jak byś nie w domu była, ale tysiąć gwiazdkowo. Rozgotowane, ale ładne.
Żyjesz. Świat w błękicie nie zabrał mi Ciebie, choć za życia już Cię nie zobaczę. Moja, moja najulubieńsza, moja źrenico, moje oko, moja szyjo, moja, moja Pani. Nie tych córek, któreś rodziła, ale syna, którym się stałem, Ciebie niegodnym. Wiosno moja.
Byłem tam, na Wrocławskiej. Kłóciłem się. Nie pozwolili mi wejść. Chciałem im dać pieniądze, co miałem, nie wzięli. Nie zrozumieli, że to jedyny raz, gdy mógłbym Cię pocałować, w czoło chłodne. Jak Cię zamkną w domu, nie oddam Ci hołdu. W tamtym reżimie, mnie nie wolno tam być. Córka Twoja powiedziała, zostaw moją rodzinę. Ciebie, zazdrosna.
Chciałem Ci powiedzieć, że pięknie się modlę. Za Ciebie, wszystkich i czasem za siebie. Abym wytrwał mocny. Bo lękam się mamo, że nawet nie wiem, czy kocham upornie, czy kocham na złość. A zawsze chciałaś dla mnie, po prostu dobrze. Bo kochać naprawdę, to praca, ciężka i jak byś widziała moje starania, to byś wiedziała, że ja, to nie zawsze ja. Kocham Tą, jak Ciebie. Chociaż wybrałbym, wiesz kogo, gdybyś nie była już moja.
Nie powiem Twojej córce, że przebaczam, matko. Wiem jak bardzo tego chcesz. Tak się bałem, że córka już się szykuje na sprzedaż, cokolwiek po sobie pozostawisz, a ja napluję jej, pogrzebowo w twarz. I jej mężowi, temu, którego nie lubisz, tak samo jak wszyscy. Bo buc to zawsze będzie. No buc. Tylko powiedziałem prawdę.
Pakuję się. W tym hotelu. Trochę daleko od Ciebie, ale wiem, że znowu będziesz Ptakiem z popiołów i jego pazurem. Łatwiej mi, bo wiem, że jesteś i proszę bądź. Matko, babciu, kobieto, bogini, nuto moich słów. Nuto.
5 odpowiedzi na “Nuta”
pięknie, głęboko, emocjonalnie, i ta TONA MIŁOŚCI do żywego człowieka
kto dziś tak Kocha?
a jednak MOŻNA! głęboko, szczerze, na zawsze …
….
dziękuję
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Myślę, że kocha tak wielu, ale się nie przyznają. Miłość to miłość. Tylko i aż.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pomyśl przez chwilę, dla kogo to piszesz?
Piękna miłość do babci, co jedyna rozumiała, albo starała zrozumieć, co nie odwróciła się od Ciebie, co umiała przebaczać. Zdrowia jej życzę
PolubieniePolubienie
Widać, że życie miałeś pokiereszowane. Skoro ona nie chciała kontaktu, a mogła, to nic na siłę.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Ona chce. Starzy tak bardzo ludzie, starcy właściwie, nie mogą powiedzieć: spierdalaj. Szczególnie, gdy mają takich wnoko-synów, którzy nie zawsze są mili, chociaż gościnni. Podobno przypominam dziadka, który miał w dupie każdego i wszystkich. Zapala jej się oko, gdy jestem jak on. Ale nie mogę być zawsze z nią, choćbym chciał. Muszę pracować i żyć, nie tylko dla niej.
PolubieniePolubione przez 1 osoba