
Człowiekiem jestem. Nic co ludzkie nie jest mi obce. Mam prawo uznać to stwierdzenie, za moje własne. Eksperymentowałem więcej, niż zapragnęła dusza. Nie chowam się, za zasłoną anonimowości po to, aby coś ukryć, skrzywić, przeinaczyć. Przeciwnie. Nie. Przeciwnie to za mało. Dwa bieguny, to już bardziej. Tylko w taki sposób, to co mam do napisania, może być rozumiane poprzez treść, nie mnie, piszącego. Nie chowam się, jak inni, za miłymi słówkami, odgadując jakież to potrzeby, niemożliwe do spełnienia mają ludzie, postawieni na mojej drodze przez los, przypadek, przeznaczenie, po to, bym mimo tego je spełnił. Nie robię tego w życiu, nie zamierzam robić w tym miejscu. Nie podlizuję się, nie kokietuję. Nie wypierdalam esejów na dziesięć stron, na najważniejsze tematy. Nie cykam sobie fotek na Insta, w jakimś akurat atrakcyjnym miejscu, z jakimiś akurat teraz atrakcyjnymi i cwanym hasztagiem. Nie komentuję innych blogerów, aby podnieść liczbę kciuków w górę. Pierdolę czyjeś oczekiwania. Nie łagodzę tonu głosu, moduląc w głaskowatość. Nie ryczę chrapliwie, aby nadać mu żrącej ostrości. O kant dupy to rozbić. Jeżeli ktoś mnie nie rozumie, nie musi. Znikam i znika ktoś. Ktoś mnie nie lubi, no to co? Rozpłaczę się? Droga wolna, do łatwych, do polubienia. Rozczarowałem? Co takiego? Sobą, czy wyobrażeniu o mnie? Jak można się rozczarować kimś, kogo się zna. I w sto osiemdziesiąt stopni zwrot: jak można rozczarować się kimś, kogo się nie zna? Absurd! Ktoś chce mnie poznać, zrozumieć, polubić? Zapraszam. Nie? Nie pogniewam się. Chce czegoś, czego nie ma? Spierdalajcie. Mojry. Do lasów!
Od zawsze, i to literalnie zawsze, przeciskam się, przez tłum egocentryków. Szamocę się, wyszarpuję ostatkiem sił, jak w koszmarnym śnie, gdy coś mnie trzyma i nie pozwoli wyrwać. Ja to, ja tamto. Ja mam, ja chcę, ja muszę. Moje to, to moje prze moje. Moja praca, moje dzieci, moje zdrowie, moje zawody, moje marzenia, moje osiągnięcia. Ja, moje, moje, ja. I ja jestem egocentrykiem. I z tego tłumu egocentryków, każdy jeden i każda jedna egocentryczka, próbuje się wyrwać, mnie podobnie. Jeżeli są uważający inaczej, łżą. To jest prawda.
Rozmowa o rozmowach, o ostatnich tygodniach. To, że prawie nie śpię, musiałem chlać, aby nie oszaleć do dna, wykonuję pracę dla idioty, sprzedaję się, zarabiając dobrze, zachowuję się czasami jak buc, nie idealnie, nie oznacza, że przestałem myśleć. Nie przestałem. Jestem egocentrykiem i to sto, na sto. Nie podzielam jednak wiary, w centralną rolę miliardów egocentrycznych bogów, wokół których kręcą się miliardy ich tylko światów. Wierzę, że każdy ma osobistego boga. Wpierdoliłem się, po raz kolejny. Nawet ego on i ego ona, są w stanie zauważyć się nawzajem, w jakiejkolwiek konfiguracji, nie dyskryminuję. Zajrzeć sobie w oczy, rozpoznać podobieństwo. Instynkt? Niech będzie. Ego musi się rozmnażać. Nie dyskryminując, adoptować. Uczucia wyższe? Nawet egocentryk, nie chce pozostać sam. Lęk? Żaden egocentryk nie jest samowystarczalny. Intuicja? Nie jesteśmy od siebie, aż tak różni. I to też jest prawda. Włażąca w usta, uszy, …
6 odpowiedzi na “Antropocentryzm egocentryka, czyli wpierdoliłem się po raz kolejny”
Ile słów, ile żalu… jak ranny niedźwiedź… wciąż tyle emocji, wciąż jeszcze nadzieja … ciekawe
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nadzieja? Na co?
PolubieniePolubienie
powiem Ci na co. Na to, że kiedyś będziemy mieli odwagę znowu mieć nadzieję, czyli ochotę aby ciągnąć to dalej . Bez niej można zgasić światło
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mocna odpowiedź. Szlem, czy szlemik?
PolubieniePolubienie
Chcesz mieć ostatnie słowo? 😅 gra się toczy… jeszcze
PolubieniePolubienie
Zawsze chcę. Nawet niewypowiedziane. 😎
PolubieniePolubienie